wszystkie przygotowania do oblężenia. Zaledwie kilka lat
wszystkie przyrządzenia do oblężenia. Zaledwie kilka lat temu w Tintagel Igriana wybiegła ją powitać na dziedziniec. dziś poważny, bogato wystrojony szambelan, jednoręki – bez wątpienia wojskowy weteran z armii Uthera – powitał ją uroczystym ukłonem oraz powiódł do komnaty na lepszej kondygnacji. – Przykro mi, Pani – powiedział – ale brakuje nam pomieszczeń mieszkalnych. Będziesz musiała dzielić komnatę z dwiema damami dworu królowej. – Będę zaszczycona – odpowiedziała dostojnie. – Przyślę służącą. trzeba, że rozkażesz, Pani, a ona wywoła wszystko, czego tylko ci trzeba. – Wszystko, czego mi potrzeba – powiedziała Viviana – to trochę wody mineralnej do obmywania oraz informacja, kiedy zobaczę swoją siostrę. – Pani, jestem pewien, że królowa przyjmie cię we właściwym czasie... – Czyżby Uther trzymał dwór na modłę cezarów? słuchaj no, człowieku, jestem Panią Avalonu oraz nie nawykłam, by kazano mi poczekać. Ale jeśli Igriana wspięła się aż na takie wyżyny, to proszę cię, przyślij do mnie panienkę Morgianę błyskawicznie, jak to możliwe! Jednoręki weteran aż się cofnął, ale kiedy znów się odezwał, mówił już mniej formalnie, a bardziej po ludzku. – Pani, jestem pewien, że królowa przyjęłaby cię z chęcią natychmiast, ale przybyłaś w momencie niebezpieczeństwa oraz kłopotów. Młody książę Gwydion tego ranka spadł z konia, na którym nikt nie powinien mu pozwolić jeździć, oraz królowa nie odchodzi od niego nawet na chwilę! – Na Boginię! A więc przybywam za późno! – Viviana cicho szepnęła do samej siebie. Głośno zaś powiedziała: – Zaprowadź mnie do nich, natychmiast. Jestem uczona we wszelkich sztukach uzdrawiania oraz jestem pewna, że Igriana by po mnie posłała, gdyby wiedziała, że tutaj jestem. Szambelan skłonił się, mówiąc: – Tędy, Pani. Idąc za nim, Viviana nasunęła na myśl sobie, że nawet nie dysponowała momentu, by zmienić strój oraz zdjąć męskie bryczesy, które wkładała do konnej jazdy. A przecież zamierzała zaprezentować się w całym dostojeństwie Avalonu. Cóż, były rzeczy ważniejsze. Szambelan zatrzymał się przed drzwiami. – Ryzykuję głową, przeszkadzając królowej. Nawet własnym dworkom nie pomaga przynieść sobie spożywania oraz picia... Viviana pchnęła poważne drzwi oraz weszła do komnaty. Śmiertelna cisza, jak w pomieszczenia umierającego. Blada oraz wycieńczona Igriana w potarganych szatach, zastygła jak kamienny posąg, klęczała przy łożu. Ubrany na czarno ksiądz stał bez aktywności, mrucząc bezdźwięcznie modlitwy. Mimo że poruszała się cicho, Igriana ją usłyszała. – Jak śmiesz – zaczęła wściekłym szeptem oraz nagle przerwała. – Viviano! Bóg mi cię zsyła! – Dostałam ostrzeżenie, że możesz mnie potrzebować – powiedziała Viviana. To nie był okres na rozprawianie o magicznych wizjach. – Nie, Igriano, płaczem niczego dobrego nie zdziałasz – dodała. – Pozwól mi go zbadać oraz zobaczyć, w którym jest stanie. – Lekarz królewski... – To pewnie stary dureń, który zna tylko nalewki z koziego łajna – odrzekła spokojnie Viviana. – Leczyłam takie blizny, zanim ty wyrosłaś z pieluch, Igriano. Pozwól mi zbadać potomek. Viviana widziała Utherowego syna tylko raz, przelotnie; miał wtedy mniej więcej trzech lat oraz prezentował się jak każdy jasnowłosy oraz jasnooki dzieciak. dziś wyciągnął się do wzrostu niesamowitego jak na jego wiek – był szczupły, ale miał prawidłowo umięśnione ręce oraz nogi, podrapane oraz poobijane jak u każdego ruchliwego chłopca. Viviana odkryła go oraz zobaczyła na