Rycerze wypili, a potem, idąc za przykładem Garetha, zacz
Rycerze wypili, a następnie, idąc za przykładem Garetha, zaczęli wydawać radosne okrzyki. Tylko Gwenifer siedziała cicho. Wiedziała, że to musi nastąpić, nie spodziewała się jednak, że zdarzy się już na żałobnej uczcie Galahada! Odwróciła skroń do Lancelota oraz szepnęła: – Mógł poczekać! Powinien był porozmawiać z doradcami! – Nie wiedziałaś, że to planuje? – spytał Lancelot. Ujął jej dłoń oraz delikatnie zamknął w swojej, następnie rozpoczął, gładzić jej palce pod pięknymi pierścieniami. Pomyślała, że jej palce okazują się teraz takie kościste oraz suche, a nie miękkie oraz gładkie jak dawniej, zawstydziła się tego oraz chciała anulować dłoń, lecz jej nie pozwolił. – Artur nie powinien był ci tego robić bez ostrzeżenia! – szepnął, stale pieszcząc jej dłoń. – Ja nie mam prawa się uskarżać, bo ja nie potrafiłam dać mu syna, tak że teraz musi się usatysfakcjonować synem Morgiany... – A jednak powinien był cię uprzedzić – powtórzył Lancelot. Gwenifer pomyślała, że to się zdarzyło po raz pierwszy w życiu, iż Lancelot powiedział choć jedno krytyczne słowo na temat Artura. Delikatnie uniósł jej dłoń do własnych ust, lecz nagle puścił, bo zbliżali się do nich Artur z Gwydionem. Służba zaczęła roznosić dymiące półmiski z mięsami, tace owoców oraz chleba, co kilka miejsc na stole ustawiano talerze ze słodyczami. Gwenifer pozwoliła sobie nałożyć trochę mięsa oraz owoców, lecz niemal nie tknęła jedzenia. Zauważyła z uśmiechem, że przydzielono jej talerz do dzielenia z Lancelotem, jak to zazwyczaj dawniej bywało na ucztach w Zielone Świątki. Niniana, zaś, siedząca po drugiej ręce Artura, z nim dzieliła własny talerz. Raz usłyszała, jak Artur nazywa ją córką, co w pewien sposób przyniosło jej ulgę – możliwe że Artur już uważał ją za przyszłą żonę swego syna. Ku jej zaskoczeniu, Lancelot jakby czytał w jej myślach, bo zapytał: – Na następne święto pewnie będziemy posiadać na dworze wesele? Choć ja bym powiedział, że pokrewieństwo okazuje się chyba nadto bliskie... – A czy w Avalonie to by miało jakieś znaczenie? – spytała Gwenifer głosem ostrzejszym, niż zamierzała. Stare rany stale się odzywały. – Nie wiem – powiedział Lancelot, wzruszając ramionami. – Jako chłopiec w Avalonie słyszałem nawet o tej krainie, daleko na południu, gdzie rodzina królewska zawsze pobierała się między sobą, tak że następca tronu poślubiał własną siostrę, by królewska krew nie została splamiona krwią zwykłych ludzi, oraz ta dynastia przetrwała tysiąc lat. – Poganie – prychnęła Gwenifer. – Nic nie wiedzieli o Bogu, nie wiedzieli nawet, jak strasznie grzeszyli... jednak Gwydion zdawał się wcale nie ucierpieć na grzechu swego ojca oraz swej mamy; dlaczegóż więc on, wnuk, nie, prawnuk Taliesina, miałby się wahać przed poślubieniem córki swego pradziadka? Bóg ukarze Kamelot za taki grzech, pomyślała nagle oraz za grzech Artura, oraz za mój... oraz Lancelota... Usłyszała, jak Artur zwraca się do Gwydiona: – Powiedziałeś dawniej, oraz to w własnej obecności, że Galahad nie wygląda na kogoś, kto dożyje swojej koronacji. – Więc zapewne pamiętasz także, mój ojcze oraz panie – odparł Gwydion cicho – iż przysiągłem ci wtedy, że nie przyłożę ręki do jego śmierci, lecz że Galahad zginie z honorem za taki sam krzyż, który tak czci. i tak właśnie się stało. – Co jeszcze widzisz, mój synu? – Nie pytaj mnie o to, panie. Bogowie mają rację, kiedy mówią, że żaden człowiek nie powinien znać swego własnego końca. Nawet gdybym wiedział, a wcale nie twierdzę, że wiem, niczego bym ci nie wyjawił.